Tym razem w Cyfrowym Archiwum Ziemi Chrzanowskiej kolejna porcja zdjęć “czytelniczych”, które ilustrują, że oddawać się lekturze można wszędzie i w każdym wieku. Grunt, by książka lub czasopismo znalazły swojego odbiorcę – czego można dokonać na różne sposoby – tak jak to miało miejsce w Państwowym Zakładzie Wychowawczo-Naukowym im. Tadeusza Kościuszki w Krzeszowicach.
“‒ (…) Przypominam sobie, że nie kochałam czytania książek, to było w piątej, szóstej klasie…. Najstarsze dziewczęta opiekowały się nami. (…)
Jedna z dziewcząt, już nie pamiętam, jak się nazywała, miała ze mną »lekcje« czytania »W pustyni i w puszczy«.
Mordowała mnie tą książką, chodziłyśmy razem do biblioteki, do czytelni właściwie, na dół, i tam w ciszy musiałam odczytywać z nią ileś tam godzin…
‒ Nie na głos, tylko przy niej?
‒ Przy niej. Chodziło o to, żeby mnie jakoś zachęcić do czytania.
‒ I udało się?
‒ Nie. Powiem ci, komu i jak się udało. Pani Krysia Sołtysik, nauczycielka gimnstyki z ogólniaka, która była też wychowawczynią, pewnego dnia powiedziała do mnie:
“Słuchaj, jak przeczytasz »Anię z Zielonego Wzgórza«, to dam ci tabliczkę czekolady. No i ja, łakoma na czekoladę, zabrałam się za »Anię z Zielonego Wzgórza«.
Przeczytałam ją całą, bardzo mi się spodobała i przeczytałam pozostałe tomy, których było bodajże cztery albo pięć, jeśli nie więcej.
‒ Wtedy chyba cztery były ‒ »Ania z Zielonego Wzgórza«, »Ania z Avonlea«, »Ania na uniwersytecie« i »Wymarzony dom Ani«.
‒ Od tego czasu zaczęłam czytać książki. A więc widzisz, że i na to były sposoby.”
Mieliśmy kilkaset sióstr i braci, opracowali Ryszard Abramowicz, Stefan Bratkowski, Roman Wójcik, Warszawa 1984, s. 183.
Fotografie pochodzą z albumów: Piotra Olszowskiego, ZHP Hufca Chrzanów im. dh dra Z. Krawczyńskiego, Grzegorza Wesołowskiego, Witolda Liszki.